środa, 26 września 2012

Czekając na Battlegroup Kursk - Normandy Firefight


Wraz z zamknięciem studia Warhammer Historical skończył się rozwój gry „Kampfgruppe Normandy”. Splot nieszczęśliwych wydarzeń doprowadził do tego, że autor owej gry – Warwick Kinrade nie miał możliwości kontynuowania rozwijania tej linii pod szyldem innego wydawnictwa. Szybko jednak wargamingowy światek obiegła informacja, że autor KGN pracuje nad nową grą, która tematyką (II wojna światowa) oraz stylistyką (mechanika) będzie nawiązywała do tytuły ze stajni Games Workshopu. I tak powstała gra „Battlegroup Kursk”.

Oczekując na premierę nowej gry Warwicka Kinrade’a postanowiłem przyjrzeć się bliżej innej jego grze – „Normandy Firefight”, wydanej również w tym roku, której raport bitewny zamieszczono w czasopiśmie „Wargames Illustrated”. Zachęcony artykułem postanowiłem nabyć podręcznik. Koszt zasad to 12,00 £ plus niecałe 3,00 £ za przesyłkę do Polski. Razem całe zamówienie zamknęło się w kwocie niecałych 80 zł i już po czterech dniach od przelania pieniędzy przesyłka z North Star (sklep, w którym można kupić podręcznik) trafiła w moje ręce. Co otrzymujemy za tę kwotę? Książeczkę formatu A4 liczącą 48 stron w miękkiej okładce. Na pierwszy rzut oka wydaje się nie dużo. Jednak po przeczytaniu zasad (choć miałem już takie odczycie po lekturze wspomnianego raportu) uważam, że gra jest warta tej ceny.

Pierwszą rzeczą, jaką musimy przyjąć jest to, że do gry potrzebujemy ok. 2-5 figurek na stronę. Gra odzwierciedla kilkuminutowe starcie małych grupek żołnierzy. Nie ma tu miejsca na pojazdy, choć można wprowadzić do gry czołg (sic!). Co do samej mechaniki, to pomimo, iż autor zaznacza, że wpadł na jej koncept już kilka lat temu, to jest ona dynamiczna i prosta. Jedna tura w grze odzwierciedla ok. 2 sekund czasu rzeczywistego. W tym czasie każdy z żołnierzy może wykonać jedną akcję, poruszyć się oraz zmienić pozycję. Wśród akcji znajdziemy takie jak: przeładowanie broni, odbezpieczenie lub rzut granatem, celowanie czy strzał. Do wyboru mamy również kilka rodzajów ruchu, zależnie od naszej pozycji. Na końcu tury możemy zmienić pozycję, mamy do wyboru: stanie, klęcznie, leżenie. Na pierwszy rzut oka szczegółowość akcji powinna wymagać skomplikowanej mechaniki, jednak tak nie jest. Wszystko rozstrzygane jest za pomocą jednego rzutu dwoma kostkami k10. Gra przebiega płynnie, a opanowanie całości zasad zajmuje mało czasu.

Tytuł gry mógłby sugerować, że jej akcja toczy się w Normandii, jednak w podręczniku zawarto opisy najpopularniejszych broni największych mocarstw drugowojennego konfliktu. Niemniej jednak stworzenie profili broni innych krajów nie nastręcza żadnych trudności. Podręcznik zawiera cztery bazowe scenariusze (plus jeden dodatkowy wprowadzający na pole bitwy czołg), jednak sposób ich przedstawienia powoduje, że są to tylko bazy do stworzenia konkretnych starć. Tak więc możemy rozegrać dany scenariusz kilkukrotnie pod rząd i za każdym razem sceneria bitwy może być zupełnie inna. W podręczniku zawarto również generator profili żołnierzy, co dodatkowo urozmaica rozgrywkę. Dużym plusem gry jest również to, że można w nią grać zarówno w dwie osoby (każdy przejmuje kontrolę nad jedną stroną konfliktu), jak również możliwa jest rozgrywka, gdzie na jednego gracza przypada jedna figurka. Gra jest na tyle dynamiczna i elastyczna, że nie powoduje to żadnych przestojów i dłużyzn.

Gra jest bazowo dedykowana pod figurki 54 mm (sugerowane wymiary stołu w tym przypadku to 120 x 120 cm), jednak zawarto w niej również konwerter pozwalający grać figurkami 28 mm (stół 90 x 90 cm) oraz 20 mm (w tym przypadku wystarczy blat o wymiarach 60 x 60 cm). Osobiście skłaniam się do gry właśnie w skali 20 mm, co wg mnie jeszcze bardziej uatrakcyjnia grę, ponieważ można w nią grać w praktycznie każdym miejscu.

Podsumowując muszę stwierdzić, że Warwick Kinrade wydał naprawdę solidną grę, która dostarcza mnóstwa satysfakcji z rozgrywki, z łatwo przyswajalną mechaniką, jednocześnie wypełniając pewną lukę w grach bitewnych dzięki swojej szczegółowości. Tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnego wydawnictwa tego autora – „Battlegroup Kursk”, które już opuszcza drukarnię…

P.S. Zapraszam do przeczytania relacji z gry na blogu autora. Chętnie tez pokażę, jak działa „Normandy Firefight” w praktyce na Polach Chwały, jeśli będą chętni.

5 komentarzy:

  1. Supcio ! :) Zawsze można zobaczyć i spróbować czegoś nowego.

    W moim wypadku skłonię się ku skali 28mm, gdyż mam już niecały plutonik Royal Marine Commando zrobiony pod Operation Squad'a i zawsze kilku chłopaków można wystawić do walki - jak mówisz że 4-5 to extra :)

    Do zobaczyska !

    ps. Fajnie żeś się przełamał z pisaniem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie omieszkam wypytać Ciebie o wszystko na Polach. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem chętny! Ja! Ja! Wybierz mnie! :D

    Chętnie poznam, zobaczę i kupię :) Tylk jakies tereny przywież bo my raczej modernowo nastawieni jestemy ;)

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Byliśmy widzieliśmy i lubimy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie rewalacja!!! Choc skłaniam się do stwierdzenia, że można zagrac spokojnie drużyną na nieco wiekszym terenie na 2,3 graczy.
    Zajawka konkretna. Wielkie podziekowania dla Was wszystkich.
    Klemens

    OdpowiedzUsuń