Wraz z zamknięciem studia
Warhammer Historical skończył się rozwój gry „Kampfgruppe Normandy”. Splot
nieszczęśliwych wydarzeń doprowadził do tego, że autor owej gry – Warwick
Kinrade nie miał możliwości kontynuowania rozwijania tej linii pod szyldem innego
wydawnictwa. Szybko jednak wargamingowy światek obiegła informacja, że autor
KGN pracuje nad nową grą, która tematyką (II wojna światowa) oraz stylistyką
(mechanika) będzie nawiązywała do tytuły ze stajni Games Workshopu. I tak
powstała gra „Battlegroup Kursk”.
Oczekując na premierę nowej gry
Warwicka Kinrade’a postanowiłem przyjrzeć się bliżej innej jego grze –
„Normandy Firefight”, wydanej również w tym roku, której raport bitewny
zamieszczono w czasopiśmie „Wargames Illustrated”. Zachęcony artykułem postanowiłem
nabyć podręcznik. Koszt zasad to 12,00 £ plus niecałe 3,00 £ za przesyłkę do
Polski. Razem całe zamówienie zamknęło się w kwocie niecałych 80 zł i już po
czterech dniach od przelania pieniędzy przesyłka z North Star (sklep, w którym
można kupić podręcznik) trafiła w moje ręce. Co otrzymujemy za tę kwotę?
Książeczkę formatu A4 liczącą 48 stron w miękkiej okładce. Na pierwszy rzut oka
wydaje się nie dużo. Jednak po przeczytaniu zasad (choć miałem już takie
odczycie po lekturze wspomnianego raportu) uważam, że gra jest warta tej ceny.
Pierwszą rzeczą, jaką musimy
przyjąć jest to, że do gry potrzebujemy ok. 2-5 figurek na stronę. Gra
odzwierciedla kilkuminutowe starcie małych grupek żołnierzy. Nie ma tu miejsca
na pojazdy, choć można wprowadzić do gry czołg (sic!). Co do samej mechaniki,
to pomimo, iż autor zaznacza, że wpadł na jej koncept już kilka lat temu, to
jest ona dynamiczna i prosta. Jedna tura w grze odzwierciedla ok. 2 sekund
czasu rzeczywistego. W tym czasie każdy z żołnierzy może wykonać jedną akcję,
poruszyć się oraz zmienić pozycję. Wśród akcji znajdziemy takie jak:
przeładowanie broni, odbezpieczenie lub rzut granatem, celowanie czy strzał. Do
wyboru mamy również kilka rodzajów ruchu, zależnie od naszej pozycji. Na końcu
tury możemy zmienić pozycję, mamy do wyboru: stanie, klęcznie, leżenie. Na
pierwszy rzut oka szczegółowość akcji powinna wymagać skomplikowanej mechaniki,
jednak tak nie jest. Wszystko rozstrzygane jest za pomocą jednego rzutu dwoma
kostkami k10. Gra przebiega płynnie, a opanowanie całości zasad zajmuje mało
czasu.
Tytuł gry mógłby sugerować, że
jej akcja toczy się w Normandii, jednak w podręczniku zawarto opisy
najpopularniejszych broni największych mocarstw drugowojennego konfliktu.
Niemniej jednak stworzenie profili broni innych krajów nie nastręcza żadnych
trudności. Podręcznik zawiera cztery bazowe scenariusze (plus jeden dodatkowy
wprowadzający na pole bitwy czołg), jednak sposób ich przedstawienia powoduje,
że są to tylko bazy do stworzenia konkretnych starć. Tak więc możemy rozegrać dany
scenariusz kilkukrotnie pod rząd i za każdym razem sceneria bitwy może być
zupełnie inna. W podręczniku zawarto również generator profili żołnierzy, co
dodatkowo urozmaica rozgrywkę. Dużym plusem gry jest również to, że można w nią
grać zarówno w dwie osoby (każdy przejmuje kontrolę nad jedną stroną
konfliktu), jak również możliwa jest rozgrywka, gdzie na jednego gracza
przypada jedna figurka. Gra jest na tyle dynamiczna i elastyczna, że nie
powoduje to żadnych przestojów i dłużyzn.
Gra jest bazowo dedykowana pod
figurki 54 mm
(sugerowane wymiary stołu w tym przypadku to 120 x 120 cm), jednak zawarto w
niej również konwerter pozwalający grać figurkami 28 mm (stół 90 x 90 cm) oraz 20 mm (w tym przypadku
wystarczy blat o wymiarach 60 x 60
cm). Osobiście skłaniam się do gry właśnie w skali 20 mm, co wg mnie jeszcze
bardziej uatrakcyjnia grę, ponieważ można w nią grać w praktycznie każdym
miejscu.
Podsumowując muszę stwierdzić, że
Warwick Kinrade wydał naprawdę solidną grę, która dostarcza mnóstwa satysfakcji
z rozgrywki, z łatwo przyswajalną mechaniką, jednocześnie wypełniając pewną
lukę w grach bitewnych dzięki swojej szczegółowości. Tym bardziej nie mogę się
doczekać kolejnego wydawnictwa tego autora – „Battlegroup Kursk”, które już
opuszcza drukarnię…
P.S. Zapraszam do przeczytania
relacji z gry na blogu autora. Chętnie tez pokażę, jak działa „Normandy
Firefight” w praktyce na Polach Chwały, jeśli będą chętni.
Supcio ! :) Zawsze można zobaczyć i spróbować czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńW moim wypadku skłonię się ku skali 28mm, gdyż mam już niecały plutonik Royal Marine Commando zrobiony pod Operation Squad'a i zawsze kilku chłopaków można wystawić do walki - jak mówisz że 4-5 to extra :)
Do zobaczyska !
ps. Fajnie żeś się przełamał z pisaniem :D
Nie omieszkam wypytać Ciebie o wszystko na Polach. :D
OdpowiedzUsuńJa jestem chętny! Ja! Ja! Wybierz mnie! :D
OdpowiedzUsuńChętnie poznam, zobaczę i kupię :) Tylk jakies tereny przywież bo my raczej modernowo nastawieni jestemy ;)
Pozdro
Byliśmy widzieliśmy i lubimy :)
OdpowiedzUsuńDla mnie rewalacja!!! Choc skłaniam się do stwierdzenia, że można zagrac spokojnie drużyną na nieco wiekszym terenie na 2,3 graczy.
OdpowiedzUsuńZajawka konkretna. Wielkie podziekowania dla Was wszystkich.
Klemens