wtorek, 15 września 2015

Coś nowego: wash plakatowy.

Witam!                                                                                                                    
Od czasu Poligonu minęło już troszkę czasu. Wiele ciekawych rozmów obiło się wtedy o ściany Muzeum Lotnictwa Polskiego i pubu Drukarnia. Od zawsze w modelarstwie pociągało mnie to, że prostą rzecz można wykonać na wiele różnych sposobów, a gdzie lepiej zasięgnąć języka o nich niż na imprezie tego kalibru. Dokładnie pamiętam, że przy rozmowie o chemii domowej zastępującej modelarską przypomniał mi się zasłyszany patent z pudrem i płynem do mycia szyb, ale nie znałem szczegółów i chciałem uzyskać jakieś informacje. Niestety moi rozmówcy byli mocno zaskoczeni i również nic nie wiedzieli na ten temat. Padła logiczna sugestia, że puder do powiek to przecież świetna imitacja sadzy i innych patyn/zabrudzeń.  
    Po powrocie do domu zacząłem gorączkowo szukać w internecie owego sposobu, który wiedziałem, że istnieje i kojarzyłem go z domową wersją washa. Im dłużej szukałem, tym większe odnosiłem wrażenie, że jednak coś mi się pomyliło. Owszem, puder/cień do powiek to świetna patyna, łatwo dostępna i nie droga. A co do domowego washa to znalazłem wzmianki o plakatowym..... Co?!

      Okazało się, że plakatowy wash to technika stosowana czasem przez modelarzy redukcyjnych w większych skalach. Podobno świetnie nadaje się do podkreślania nitów, łączeń płyt, większych powierzchni z subtelnymi zagłębieniami. Niewątpliwą zaletą takiej farby jest jej cena, w porównaniu z cenami farb modelarskich iście bajeczna, dostępność i gama kolorów różnych producentów. Jest także bezwonna, co docenią wszyscy, którzy tak jak ja stosują wash olejny. Z wad, które należy uwzględnić to jej tendencja do zbijania się w krople. Wiąże się to z napięciem powierzchniowym jej rozcieńczalnika czyli wody. Aby go zmniejszyć można dodać roztworu wody i płynu do mycia naczyń. Tą ostatnią kwestę można by podciągnąć pod ten płyn do mycia szyb, który w wielu przypadkach zawiera alkohol, czyli czynnik zdecydowanie zmniejszający napięcie powierzchniowe. Jest pole do eksperymentów. Traf chciał, że troszkę później poproszono mnie o pomalowanie trzech budynków firmy Zen Terrain z przeznaczeniem do gry Infinity. Uznałem to za idealną okazję do wypróbowania nowych patentów.





     Wash naniosłem na lakier satynowy, aby lepiej się trzymał powierzchni. Szczeliny wypełniłem obficie farbą. Po jej wyschnięciu wycierałem wilgotną chusteczką płaszczyzny, a załomy pałeczkami do uszu. Fakt możliwości wielokrotnego podejścia do jednego elementu bardzo uspokaja całą pracę. Nie wyszło jak trzeba? Wycieramy do czysta i jeszcze raz. Oczywiście cały model po skończonej pracy lakierujemy. Pierwsza warstwa lakieru powinna być cienka i powinna wyschnąć przed następnymi warstwami, bo jakakolwiek większa dawka wilgoci może zniweczyć nasze wysiłki. Dopiero co poznałem ten sposób, a już jestem jego fanem. Co o tym Myślicie?