Dziś będzie współcześnie - ostatnio szeroko rozumiany MODERN WARFARE to jeden z popularniejszych tematów na blogu i w pracowni :-)
Przedstawiam Wam przedsmak tego co pokażemy m. in na zbliżających się Polach Chwały w Niepołomicach. Oto zalążek bandy z Al-Kaidy na Afganistan (Operacja "Enduring Freedom") oraz pierwsze fireteamy współczesnej Royal Marine Commando (do wykorzystania zarówno w Iraku jak i w Afganistanie).
Zacznijmy od bojowników - figurki to najnowsza linia Talibów z Elhiem Miniatures. Swoją drogą coraz fajniejsze figurki zaczynają "wychodzić z ręki" Matta - CEO i głównego artysty tejże marki produkującej znakomite figurki metalowe 1:72.
Oto oni:
Talibowie nr 1 |
Talibowie nr 2 |
Talibowie nr3 |
Talibowie nr 4 |
Dowódca "Mullah Shah" i jego obstawa... |
Po "drugiej stronie barykady" oddziały RMC (również metale Elhiem Miniatures), które pomimo czasami dotkliwych strat w całej kampanii walk w Afganistanie - dały się bojownikom z Al-Kaidy oraz Talibom mocno we znaki, a ich odwaga i bohaterstwo były głównymi tematami wielu relacji wojennych, wielu stacji TV i mediów na świecie. Jedną z takich akcji była zapewne "Operacja Glacier".
Fireteam 1. + GPMG |
Fireteam 2. |
-Did You see The Talibans Lads ?! |
W trakcie jednej z eliminacji zgrupowań Talibów w prowincji Helmand oraz punktów umocnionych (obwarowanych mini-fortec), w pewnej ofensywie 200 żołnierzy Piechoty Morskiej JKM zaistniała tragiczna okoliczność... podczas zmasowanego kontrataku afgańskich oraz czeczeńskich bojowników wyprowadzonego z Fortu "Jugroom" zaginął w akcji starszy szeregowy Matthew Ford (lat 30). Ostatnim potencjalnym miejscem, w którym urwał się kontakt z jego drużyną były właśnie okolice Jugroom. Komandosi z RMC natychmiast podjęli próbę misji ratunkowej z wykorzystaniem czterech śmigłowców bojowych Apache w arcy-nowatorski sposób.
Na podstawie zdjęć z UAV zlokalizowano pozycję szeregowego M. Forda. Wedle danych wywiadu wojskowego Talibowie pojmali ciężko rannego, lecz jeszcze żywego Forda i "powlekli go" do wspomnianego wcześniej, niezdobytego Fortu Jugroom...
Jeden z czterech brytyjskich Apache "misji ratunkowej"... |
Do misji ratunkowo - poszukiwawczej w myśl starej wojskowej zasady "You'll never walk alone" zgłosiło się czterech śmiałków - ochotników. Na własne życzenie (wykorzystując możliwości maszyny Apache oraz starą NATO-wską procedurę i metodę ewakuacji zestrzelonych pilotów innych śmigłowców - wypróbowaną już w Bośni) czwórka śmiałków podpięła się do dwóch śmigłowców na wysokości turbin pędnych prawie pod samym rotorem ! (sic!)
Dwa śmigłowce Apache pełniły teraz rolę "desantu" dwóch dwuosobowych drużyn RMC - kolejne dwa Apache zapewniały wsparcie z powietrza.
Unikatowy materiał "na żywo" z kamery w drugim Apache... |
Apache "osłony" nadleciały jako pierwsze nad Fort Jugroom z wielkim impetem - "grzejąc ze wszystkiego co producent i zbrojeniówka dała". Zaraz za nimi dwa Apache desantu wylądowały po środku całego tego zamieszania - w samym sercu na dziedzińcu Fortu... Zamieszanie to kompletnie zdezorientowało Talibów. Ginęli całymi "tabunami" i przyglądali się bezradnie jak komandosi w furii i szale wpadli do jednego z budynków kompleksu i odbili ciężko rannego kolegę - po czym bez strat własnych (sic 2 !) odlecieli zadając ciężkie straty garnizonowi fortu...
Finał tej całej historii ma jednak tragiczną kartę... Szeregowy Ford zmarł w skutek odniesionych ran pomimo bohaterskiej postawy i brawurowej akcji przeprowadzonej przez jego kolegów z oddziału. Sekcja zwłok dokonana już później wskazała że Matthew Ford nie żył już godzinę przed samym przylotem "misji ratunkowej". Wszyscy uczestnicy tych wydarzeń odznaczeni zostali najwyższymi z możliwych orderami za odwagę i męstwo.