poniedziałek, 31 marca 2014

Pyrkon 2014

Kolejny Pyrkon za nami. W tym roku postanowiliśmy zaprezentować w Poznaniu rozgrywkę z pogranicza fantastyki i gier historycznych. Fantastyka dlatego, że gra przedstawiała starcie kilku żołnierzy oddziałów specjalnych z hordą zombie. A nawiązanie historyczne to wykorzystana mechanika – znane i lubiane przez nas zasady Force on Force, tym razem w wersji Ambush Z właśnie.
Scenariusz zakładał przeżycie sześciu tur na stole przez żołnierzy z rozbitego śmigłowca, w terenie lekko zadrzewionym, gdzie ze wszystkich stron zaczynały nadciągać watahy żywych trupów. Ludziom się udało, choć każda kolejna tura szybko przybliżała ich do rozszarpania w objęciach zombie. W między czasie na planszy pojawiła się jeszcze grupka uzbrojonych cywili, którzy także próbowali wyrwać się z okrążenia umarlaków, która także ostatkiem sił wycofała się ku krawędzi planszy.
Pomimo defensywnych założeń scenariusza do walki dochodziło dość często, a sama rozgrywka była dynamiczna i płynna. Duża w tym zasługa Wookusha, który sprawnie i ciekawie wprowadzał nowych graczy w mechanikę gry. Stół przyciągał uwagę, co zaowocowało kilkunastoosobową grupą śledzących rozgrywkę przez cały czas.
Prócz naszego pokazu uczestniczyliśmy też w szeregu innych atrakcji, m.in. w pokazowej rozgrywce w Epic: Armagedon. Gra okazała się interesująca i mam nadzieję, że kiedyś zagości na naszych stołach.
Wśród wielu bitewniakowych wydarzeń na Pyrkonie (ich liczba z roku na rok rośnie, co cieszy) warto wspomnieć o pierwszej edycji konkursu malarskiego, nad którym patronat objął portal Chest of Colors. Na ich fanpage'u można obejrzeć galerią prac konkursowych – polecamy!

Łukasz tłumaczy zasady Ambush Z.

Żywi kryją się w ruinach przed zombie...

Kolejna fala trupów nadciąga.

Ogólny widok na pole walki pod koniec gry.

Kilka ujęć ze starcia orków z kosmicznymi marines na księżycu Gismar (Epic: Armageddon):




czwartek, 27 marca 2014

POLIGON 2014

Witam

Na POLIGON marsz……

Chciałbym zaprosić na pierwszą edycję Konwentu Gier Bitewnych „Poligon” który odbędzie się w bardzo fajnym miejscu jakim jest Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
„Poligon” jest konwentem poświęconym wyłącznie figurkowym grom bitewnym zarówno tym historycznym jak i fantazy czy s.f. Naszym celem jest stworzenie miejsca gdzie będziemy mogli się spotkać i wymienić doświadczeniami. Chcemy aby było to wspólne spotkanie graczy, producentów, sklepów jak i ludzi zainteresowanych grami bitewnymi wszelakiego typu.
W programie imprezy przewidziane są pokazy systemów historycznych, fantazy i s.f. w tym przepisy autorskie. Odbędą się turnieje gier bitewnych oraz konkursy modelarsko – malarskie. A wszystko to będzie odbywać się będzie pod skrzydłami eksponatów muzeum.
A po imprezie oficjalnej zapraszamy na wieczór integracyjny w jednym z Krakowskich Pub-ów.

Konwent odbędzie się 1-2.05.2014.

Szczegóły niebawem na naszej stronie:
http://poligon2014.wordpress.com/

środa, 19 marca 2014

Aerograf - podstawowe BHP

Witam serdecznie. Po ostatnim artykule nabrałem chęci na pomalowanie moich zapomnianych T-70, które pokryte podkładem czekały dobre pół roku. Najwyraźniej farba dobrze wyschła i można zacząć myśleć o kolorze właściwym. O ile w poprzednim moim poście napisałem z czego składa się cały warsztat, o tyle chciałbym teraz opisać jak to wygląda w praktyce. Założenia są następujące: kadłuby, wieże i mały właz maluję na jeden kolor farbą Vallejo Model Color "Reflective Green", gąsienice cieniuję Agama Acrylic "Rust". W prawdzie to moje T-34 i Su-152 pomalowałem inną farbą, ale nabrałem subiektywnego odczucia, że farba ta gryzie się z płynami do kalek, a z Vallejo nigdy nie miałem takich opcji.
Zaczynając od początku, jak chcemy malować, to musimy mieć gdzie. Biurko i ścianę należy zabezpieczyć przed przypadkowym pomalowaniem. Wiem, że niektórzy robią to czyściej, ale ja osobiście mam rozbabraną robotę przez kilka dni, czasem szukam weny ma maskowanie, czasem zwyczajnie czekam na światło dzienne.
Bardzo przydatnym obrusem jest foliowy worek na śmieci. Lepiej aby był innego koloru niż czarny, bo często czarne śmierdzą pochodnymi ropy czy innymi pastami do butów. Mi akurat wystarcza 60-cio litrowy.
Nożyczkami ucinamy dół worka powyżej zgrzewu i jedną z krawędzi. Pamiętajmy aby nie ucinać kilku na raz.
Po rozwinięciu otrzymujemy tani i estetyczny jednorazowy obrusik na nasze eksperymenty malarskie. Ja dodatkowo zawinąłem i przykleiłem końcówki papierowym plastrem. To pozwala uniknąć pochlapania ściany i wylania się np. wody za biurko.
Na takim podkładzie możemy rozłożyć wszystkie niezbędne nam sprzęty. Dobrze jest mieć kartkę białego papieru, aby sprawdzić czy farba leci, a jeśli tak, to czy nie jest za rzadka.
Odnośnie trzymania elementów do malowania można to robić w dłoni lub na stelażu np. przyklejone do kredki lub wykałaczki. Dobrze rozrobiona farba naniesiona z wyczuciem wysycha błyskawicznie i raczej nie ma mowy o rozmazaniu, ale nie zawsze teoria pokrywa się z praktyką. Jeśli chcemy pomalować bardzo małe elementy przytwierdzenie ich do czegoś jest konieczne inaczej zostaną one zdmuchnięte, nawet z pomiędzy palców. Najmniejszy element jaki warto trzymać w dłoni według mnie to wieżyczka do T-70.
Zaczynamy mieszać farby. Z doświadczenia wiem, że farby Vallejo są dość gęste, należy je rozcieńczać w stosunku od 40/60 (40% woda, 60% farba) do 50/50, plus 1-2 krople opóźniacza.
Zabezpieczcie sobie większą ilość wody. Ja mam dwa pojemniczki na wodę, jeden jest do mycia np. mieszadełka, a z drugiego pobieramy czystą wodę.
 Po około minucie mieszania (farba dość gęsta i chyba leciwa) pobieramy farbę...
 ... możliwie do ostatniej kropli...
... i wlewamy powolutku do pojemniczka aerografu. Malowanie zaczynamy od delikatnego punktowania na kartkę papieru. Dopiero wtedy wiemy, czy farba jest gęsta, czy rzadka i... czy w ogóle leci.
Niestety w moim przypadku okazało się, że występują pewne komplikacje. Po naciśnięciu spustu farba leciała przez chwilką, a potem już nie. Tylko ruch w tą i z powrotem dawał jakieś efekty. Jest to sygnał, że farba jest zbyt gęsta. W moim przypadku nawet rozcieńczenie kilkoma kroplami wody nie przyniosło efektu. Nie chcąc zmarnować farby natryskiwałem porcjami małe placki koloru kawałek po kawałku.
W ten oto sposób zużyłem około 25 kropel mieszanki. Pomny pomyłki postanowiłem następną dawkę rozrzedzić w stosunku 50/50. Ale najpierw czyszczenie aerografu. Najpierw czyścimy pojemniczek i wlewamy Cleanluxa (dla wygody przelałem sobie go do pojemniczka po spirytusie salicylowym, ma fajny aplikator), a następnie "malujemy" nim chusteczkę/papier toaletowy, bądź czyścimy go w specjalnym zbiorniczku z filtrem. Uwaga! Cleanlux pachnie specyficznie i zostawia charakterystyczną mgiełkę, jakby pył. Podczas czyszczenia należy najlepiej otworzyć okno. Ja użyłem samoróbki ze starym filtrem od maski gazowej a i tak troszkę się pyliło. Czy tak czy siak, papieru idzie podczas tych operacji sporo.
Zrobiwszy nową mieszankę w mniejszej ilości, bo pozostały tylko wieżyczki i pojedyncze elementy do poprawienia zacząłem malować dalej. Wieżyczki zwykle maluję trzymając je za lufy. Dopiero pod koniec maluję same końcówki luf.
I tym razem ledwo zakończyłem procedurę. Znów zbyt gęsta mieszanka. Coś mi w tym wszystkim nie grało i postanowiłem przeczyścić aerograf dokładnie. Rozebrałem go na części pierwsze i znalazłem winowajcę. O ile rozcieńczenie mieszanki było dobrym pomysłem, to moja nieuwaga wcześniej zniweczyła moje poczyna. Przy poprzednim rozbieraniu nie dokręciłem kilku części, efektem czego farba dostawała powietrza wcześniej i skawalała się przed dyszą. Również stara farba okazała się marnym pomysłem. Po wyczyszczeniu i dokręceniu pocieniowałem gąsienice rdzą w rzadkim roztworze. Działo idealnie.
Reasumując aerograf jest bardzo wymagającym narzędziem, ale jeśli będziemy o niego dbać, odpłaci nam świetnymi efektami pracy. Warto przestrzegać czystości i mieć zwyczajnie gdzie położyć potrzebne nam komponenty. Najgorsze co można zrobić to odłożyć brudny aerograf na kilkanaście minut na stojak. Zawsze starajcie ułatwić sobie pracę. Powodzenia.

P.S. Czyszczenie aerografu...

Tak to wygląda:





Tak widzi to moja rodzina: 




Tak ja to widzę:




czwartek, 6 marca 2014

Aerograf od A do B, czyli jak z laika stałem się początkującym.

Witam serdecznie.
Około rok temu zakupiłem aerograf i stawiałem pierwsze kroki w jego użytkowaniu. Pomimo "risercza" i porad innych użytkowników tegoż sprzętu nie uniknąłem pewnych błędów, które zaowocowały przemyśleniami i domowymi patentami. Na zdrowy rozsądek można było kilku rzeczy uniknąć i tymi podstawowymi obserwacjami w początkowej fazie użytkowania chciałem się z Wami podzielić. Ale zaczynając od samego początku, jeszcze przed poszukiwaniem i przeglądaniem poradników warto odpowiedzieć sobie na pytanie:  
Po co mi aerograf? W brew pozorom to całkiem ważne, aby nie marnować energii na coś co nie jest nam wcale potrzebne. Aerograf to przyrząd do malowania metodą natryskową. Sprężone powietrze pobiera z pojemniczka rozrzedzoną farbę i tworzy po wystrzeleniu z dyszy mgiełkę, a ta osadzając się cieniutką warstwą na modelu/figurce daje nam kolor. Owszem, niektóre aerografy mogą malować kropki średnicy 0,3 mm, także malowanie skomplikowanych maskowań jest możliwe, ale wygodniej i ergonomicznie, no i taniej jest to robić pędzlem. Aero służy do malowania dużych powierzchni na jednolity kolor i w mojej ocenie to jedyne kryterium mobilizujące do zakupu. W miarę jak zaczniemy go używać poznamy kilka technik zabezpieczania innych części, maskowania, używania Maskolu w celu robienia kamuflażu, ale i tak jednolity kolor na duży obszar to coś co pędzlem wyjdzie nam bez porównania gorzej. 
To nie lepiej kupić puszkę w spreju? Jeśli przez duże powierzchnie na jednolity kolor rozumiemy tylko podkład i jedną/dwie barwy maskujące to pucha wygrywa. Sprej robi gęstszą mgłę, taniej wychodzi, nie musimy mieszać i rozcieńczać farby. Ale z drugiej strony jesteśmy ograniczeni podstawowymi barwami i czasami nie tryśniemy puszką tam gdzie trzeba, tu aerograf jest precyzyjniejszy i daje nam o wiele więcej możliwości. Zakup za jednym zamachem 3-5 puch pustoszy nam kieszeń, a do aerografu dajemy zwykłe farbki i nie musimy wietrzyć pokoju... nie non stop :P
To mogę wlać wszystkie farbki? I tak i nie. Pamiętajmy, że aerograf musi rozpylać farbę rozcieńczoną, a co za tym idzie musimy posiadać odpowiednią wiedzę czym i jak konkretną farbę rozcieńczyć. Jest to ważne z kliku powodów, a najważniejszym jest ten, że wszystko nam się zapcha na amen. Nie chodzi mi tu o takie oczywiste sprawy jak (nie!)mieszanie farb akrylowych z olejnymi, ale o odpowiednią gęstość mieszanki i prędkość jej wysychania. Tutaj ledwie liznąłem tematu i nie będę się rozpisywał nad proporcjami, generalnie farba powinna mieć konsystencję mleka i tak jak mleko zachowywać kolor. Zachęcam do poszukania na forach receptur proporcji do waszych ulubionych farbek. Pamiętajcie też, że niektóre firmy, pomimo podobnego składu chemicznego farb, gryzą się. Nawet w ramach jednej firmy tak bywa, podam tu przykład farb Vallejo z serii Model Color i Model Air. Te drugie są rzadsze i dedykowane do aerografów, teoretycznie Model Color powinien być tym samym, ale zastosowano w tych farbach różne pigmenty. Efektem tego jest rozwarstwianie się farby po wymieszaniu. 
Zakładając, że powyższe wątpliwości zostały już rozwiane i nadal chcemy mieć aerograf warto pomyśleć nad relacją jakości do ceny. Najtańszymi aerografami są aerografy jednoakcyjne. Właściwie to taki plastikowy pistolet lakierniczy, praca nim jest mało precyzyjna bo po naciśnięciu spustu farba od razu leci równym strumieniem. Są tanie, ale to chyba ich jedyna zaleta. Aerografy dwuakcyjne umożliwiają kontrolowanie ilości uwalnianej farby i raczej o to nam w tej zabawie chodzi. Taki aerograf nie musi być drogi. Ja swój kupiłem za 48zł + przesyłka. Oczywiście im wyższa cena tym lepsza jakość i precyzja, ale na pierwszy raz jak w sam raz. 
Kupując tanie wersje musimy pamiętać o ostrożnym obchodzeniu się, nie dla tego, aby nie narazić się na dodatkowe wydatki, ale aby nam się to nie rozleciało w rękach :P Na szczęście mój zakup okazał się dość solidnym egzemplarzem i kilka eksperymentów jakie na nim przeprowadziłem zniósł dzielnie. 
Jest to jak pisałem aerograf dwuakcyjny, naciskając palcem wskazującym spust wypuszczam powietrze dyszą, a odciągając go do siebie stopniowo zwiększam ilość uwalnianej farby. Ten model posiada zbiorniczek z boku. Są jeszcze aerografy ze zbiorniczkami u góry i u dołu. Każdy ma swoje wady i zalety. Wadą mojego jest to, że farba osadza się w kanaliku doprowadzającym i zawsze zostaje tam odrobina farby. 
W aerografie ze zbiornikiem u góry posiadałby odpływ bezpośrednio nad osią dyszy i ostatnia kropla zostałaby wykorzystana. W moim przypadku należny często wypłukiwać farbę i czyścić cały dzwon, który jest odkręcany. Ale są też i zalety, a mianowicie mogę malować pod różnymi kątami bez obawy, że farba wyleje mi się ze zbiornika.

Poza czyszczeniem dzwonu powinniśmy pamiętać o czyszczeniu dyszy wylotowej, bo tam osadza się pozostałość mgiełki (może mało fachowa nazwa, ale mi pasuje do kontekstu).
Na powyższym zdjęciu widać odkręcony przód dyszy na którym osadza się farba. Wewnątrz widać igłę która uwalnia farbę przez chowanie się do środka. UWAGA! Igłę należy czyścić, zarówno jej końcówkę, jak i całą resztę. W tym celu odkręcamy tylną część (u mnie czarna plastikowa skuwka).
Następnie odkręcamy widoczny po prawej pierścień na tyle, aby wyciągnąć igłę. Igła powinna wyjść z lekkim oporem. Jeśli nie idzie, to albo pierścień dalej trzyma, albo zapchaliśmy dyszę farbą i trzeba wlać do środka troszkę rozpuszczalnika.
Igła powinna być czysta, prosta i ostra. Jeśli czyścimy zewnętrzną część dyszy przykręconą, zawsze robimy to z odciągniętym spustem i schowaną końcówką igły. Jeśli czyścimy igłę, to rozpuszczalnikiem, rzadziej szmatką. Najgorsze co możemy zrobić to wygiąć igłę. Ból mentalny jest podobny do stłuczenia 1L butelki tequili. Z powrotem do środka igłę wkładamy delikatnie aż poczujemy lekki opór i zakręcamy pierścień. Oczywiście z wyjętą igłą można wyczyścić dno dyszy w miejscu gdzie przykręca się dzwon. Bądźmy ostrożni i starannie czyśćmy nasz sprzęt a posłuży nam lata :)
Gdy mamy już aerograf to koniecznie musimy mieć do niego sprężone powietrze, zwykle zalecane w granicach 1-2 bary. Standardowym wyborem jest kompresor, a co za tym idzie więcej pieniędzy. Podobno istnieją przeróbki kompresorów lodówkowych, puszki ze sprężonym powietrzem, czy zbiorniki dedykowane do paintballu z odpowiednim zaworem. Ja od bnk i q.b. dowiedziałem się, że całkiem sensownym zamiennikiem jest pompka inhalacyjna dla astmatyków Pari Boy.
Odkupiłem ją za kilkadziesiąt złotych, daje stałe i wystarczające ciśnienie. Świetny zakup jak na początek. Warto nadmienić, że nie dostajemy w żadnym z tych zestawów rurki, ani wężyka. Trzeba go zdobyć we własnym zakresie. Traf chciał, że miałem w domu gumowe rurki do nawadniania roślin ogrodowych. Myślę, że igelitowe rurki ze sklepu akwarystycznego też spełniłyby wymogi. Swoją drogą ciekawe, czy i pompka akwarystyczna też by się nadała.
Takim oto sposobem nabyłem swój zestaw dla początkującego za około 100zł. 
Zanim zaczniemy wesołe malowanie ścian, palców, telewizora, komputera, kota i dziewczyny należy zaopatrzyć się w kilka przedmiotów ułatwiających pracę. Powinniśmy mieć jakieś trzymadełko na aerograf w przerwach pomiędzy malowaniem. Nie byłbym sobą, gdybym nie wykombinował czegoś w swoim zakresie.

Imadełko kosztujące dosłownie kilka złotych połączyłem taśmą klejącą z wygiętym drutem od zepsutego stojaka na papierowe ręczniki. Oryginalne stojaki znanych firm mają podobny kształt. Nie żebym był skąpcem, ale potrzebowałem stojaka na już i w 5min skleciłem taką prowizorkę. Jak to zwykle z prowizorkami bywa służy mi non stop.

Gdy już mamy gdzie odstawić nasze narzędzie musimy wymieszać troszkę farby. Producenci w tym celu zamieszczają z aerografami zakraplacz, który jest nieodzowny przy wkraplaniu płynów rzadkich, ale co jak mamy farbę w słoiczku? Proponuję takie rozwiązanie.
Strzykawka o pojemności 5ml i rurka z pałeczek do czyszczenia uszu. Pałeczek będziemy zużywać sporo, bo świetnie czyszczą małe powierzchnie i ładnie chłoną rozpuszczalnik i farby. Strzykawkę należy leciutko poszerzyć na końcówce, obciąć waciki z pałeczki, włożyć do środka i zakleić Super Glue. Dzięki takiemu zakraplaczowi będziemy mogli nie tylkopobrać gęstej farby, ale i wyciągnąć całą już zmieszaną farbę i wpuścić ją do zbiorniczka aerografu. To mocno przyspiesza całe przygotowywanie i powoduje, że w każdej chwili możemy się rozmyślić i znów zassać farbę ze dzwonu.
Do mieszania farb polecam beczułkowate kieliszki. Szkło można myć każdym rozpuszczalnikiem, a denka i ścianki są półokrągłe, co powoduje spływanie nawet gęstych cieczy do jednego punktu z którego pobieramy go strzykawką. Farby mieszamy mieszadełkiem do kawy. Kosztują ona od 4 do 8 złotych w zależności od sklepu. Kupcie najtańszy i tak będzie działał. Końcówkę proponuję odciąć i wygiąć łukowato. To zmniejszy skrobanie ostrą krawędzią, a jednocześnie końcówka będzie miała dość szeroki promień pracy... no i nie na rozchlapuje tak bardzo.

Teraz troszkę o chemii jaką należy kupić. Sprawa podstawowa to rozpuszczalnik do farb akrylowych, będziemy go trochę zużywać, więc warto mieć tego więcej. Ogólnie dostępnym rozpuszczalnikiem jest rozpuszczalnik do farb typu Sidolux. Zaletą tego specyfiku jest jego cena i dostępność, bo będzie w co drugim sklepie z chemią gospodarczą. Niestety jest on raczej słabszy niż modelarskie rozpuszczalniki, na świeżą farbę się nada, al na zaschniętą lepiej mieć coś konkretnego. 
Nieodzownymi są też płyny opóźniające wysychanie jak np. Retarder firmy Mr Hobby. Jedna lub dwie krople mogą wybawić nas od wielu kłopotów. Dobrze jest też mieć taśmę maskującą i Maskol firmy Humbrol. Ale bądźmy ostrożni, jak już pisałem warstwy farby są cienkie i żaden problem je zdrapać zbyt mocno przyklejoną taśmą, lub Maskolem. Maskol radzę używać na elementy dobrze zabezpieczone, lub niepomalowane np. szyby. Nie powinien też długo wysychać na pomalowanym elemencie. Podobnie ma się sprawa z taśmą. Odrywamy je gdy farba jest jeszcze mokra, lub tniemy skalpelem po krawędzi styku z farbą i dopiero wtedy. 
I to chyba będzie na tyle jeśli chodzi o podstawy podstaw. Pamiętajmy o czystości, zawsze warto malować w rękawiczkach, bo zielona ręka zabawna jest tylko pierwszy raz. Zabezpieczcie miejsce pracy przed zabrudzeniem. Dobrym sposobem jest cerata lub inne szczelne zabezpieczenie. Tam gdzie dmuchnie nam aerograf na pewno będzie farba, może nie widać jej podczas malowania, ale miliony drobnych kropeczek tam są i czekają...