czwartek, 3 sierpnia 2017

The Walking Dead: Steve Parker - Niech żywi porzucą nadzieję (epizod 1)

Nadeszła pora na rozegranie drugiego scenariusza z mojej kampanii The Walking Dead: All Out War. Jest to druga gra z udziałem Steve'a Parkera. Relację z pierwszego scenariusza możecie przeczytać tutaj. Podobnie jak we wcześniejszej relacji obrazki utrzymane są w konwencji komiksu, na którym się wzoruję.

***

Steve obudził się bólem głowy. Dookoła panowała ciemność, po chwili przechodząca w półmrok wraz z przyzwyczajającymi się oczami. Pomieszczenie w którym się znajdował musiało nie być duże, ze szpar w obrysie drzwi i okien przebijały promienie światła. Wstał powoli i podszedł do drzwi, ręką wyszukał włącznik światła. Pojedyncza żarówka rozświetliła wnętrze baraku. Przez szparę w drzwiach dojrzał porzucony samochód i jednego zombie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Poza kilkoma śmieciami na podłodze, starą szafą i korkową tablicą na ścianie wewnątrz nie było nic więcej. Steve podszedł do szafy i otworzył ją. Wewnątrz znalazł lekko wyszczerbioną maczetę, nadal jednak ostrą.
Ból głowy zaczął mijać. Steve ostrożnie otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Jego plan był prosty - postanowił przedostać się do pobliskiego miasteczka licząc, że tam spotka kogoś żywego...

***

Ustawienie stołu było takie same jak przy poprzedniej grze. Steve rozpoczynał grę przy drzwiach starego baraku, na stole postanowiłem umieścić cztery figurki zombie. Moja postać rozpoczynała grę z maczetą i biblią w rękach, czyli tak jak jest to przedstawione na figurce. Cel gry był prosty - przedostać się na drugi koniec planszy i uciec drogą po prawej stronie zdjęcia. Treat level ustawiłem na wartość 4, jako, że strach zagościł w sercu Parkera po ostatnim spotkaniu z zombie. Jak się okazało gra zakończyła się na poziomie 12, co dodało emocji rozgrywce (scenariusz skończył się w czwartej rundzie, więc tempo wzrostu było duże). W pierwszej rundzie moja postać mogła wykonać tylko jedną akcję.



Steve wybrał najprostsze rozwiązanie i od razu zaczął biec w kierunku drogi prowadzącej do pobliskiego miasteczka. Obudziło to czujność zombie, które natychmiast ruszyły w jego stronę. Na szczęście przeszkody w postaci samochodów spowolniły ruch trupów na tyle, że tylko jeden z nich zdołał dopaść Parkera. Ksiądz zachował jednak zimną krew i szybkim uderzeniem maczety powalił przeciwnika na ziemię.



Wraz z mijającymi chwilami w okolicy skrzyżowania pojawiło się kolejnych trzech nieumarłych. Steve postanowił nie oglądać się jednak za siebie i ruszył dalej ku drodze do pobliskiej osady. Niestety jednak kolejne dwa zombie zdołały dopaść go gdy wydawało mu się, że osiągnął już swój cel i uda mi się uciec.


Walka z dwoma nieumarłymi była zacięta, Parker zaś może mówić o dużym szczęściu. Szarpiąc się i uderzając maczetą praktycznie na oślep udało mu się w końcu odepchnąć obu przeciwników na tyle, by uciec. Gdy w końcu przestał biec, ostrożniejszym już krokiem ruszył na poszukiwanie innych żywych w tej koszmarnej rzeczywistości.


***

Drugą solową rozgrywkę zaplanowałem jako trochę łatwiejszą niż poprzedni scenariusz, gdzie nie udało mi się zrealizować celów gry. Partia okazała się szybka, ale i dynamiczna. Karty Pandemonium i There's a storm comin'  wyciągnięte w drugiej turze zwiększyły trudność rozgrywki. Natomiast remis w walce z dwoma zombie uratował moją postać przed porażką. Na szczęście w czwartej turze udało mi się wyjść bohaterem poza planszę.

Za kilka dni planuję zagrać scenariusz z Thomasem w czasie jego wizyty w Poznaniu, który będzie punktem stycznym pomiędzy naszymi postaciami. Zobaczymy co z tego wyjdzie!