Marder wraz z fińską załogą :) |
W tym roku pogoda spłatała wszystkim figla i z zapowiadanego słonecznego dnia, w pierwszy dzień imprezy lało do godziny 12... Nasz namiot był przemoczony, a spora część z nich w ogóle pod naporem deszczu zawaliła się, tudzież przeciekała...
Większość sprzętu z dnia I była pod plandekami... |
Sytuację ratował T-34'85mm który słodko rył w trawie robiąc pokazowe rundy... |
Widok na pole bitwy |
W szranki po przeciwnych stronach stołu stanęli Rosjanie w składzie:
- Czaki
- Q.B.
-Wookush
- Przemos
Rosjanie z niemieckim szpiegiem... (Thomas - drugi od lewej :D) |
- Bnk
- Thomas
- Pumba
Niemcy w wybornych humorach - gościnnie Tomek Ch. po prawo :-) |
Bój był zacięty, mimo całego misternego wysiłku strony rosyjskiej nie udało się tego dnia zatrzymać Niemców na Łuku Kurskim ... Szkoda - ale zabawa była i tak przednia.
Mimo wszystko odnoszę wrażenie, że z roku na rok impreza, która w nazwie ma Konwent Gier Strategicznych przeistacza się (i zaznaczam, że nie koniecznie mi się to podoba jako uczestnikowi) coraz bardziej w piknik rodzinny z masowym szałem ukierunkowanym na rekonstrukcje - na zasadzie byle jak - byle by było ich więcej. Nie mam nic przeciwko rekonstrukcjom historycznym jako takim, pod warunkiem że są odpowiednio dobrane, wyreżyserowane i ludzie rzeczywiście wczuwają się i przykładają w swoje role (np: padają, udając zgon lub trafienie "naturalnie" nie bacząc na pobrudzenie mundurów, a nie "nurkują"niczym gracze FC Barcelona z gracją baletnicy byleby nie ubrudzić się błotkiem... pozdrowienia dla Finów, którzy taplali się elegancko jak świnki :-D ). Dla przykładu - w zeszłym roku byli autentyczni Niemcy mówiący po niemiecku, co tworzyło taki specyficzny wehikuł czasu. Mało tego, potrafili zaaranżować takie "show", swoją gestykulacją, komendami wykrzykiwanymi między sobą w ich ojczystym języku, że niektórym ze starszych osób autentycznie ciarki przechodziły po plecach... W tym roku dość mizernie jeśli chodzi o całokształt. Jak co roku najwięcej było grup "udających" Niemców, aliantów jak na lekarstwo. W końcu Powstańcy Warszawscy przestali biegać tylko w panterkach SS. Ktoś poszedł po rozum do głowy w końcu... Jednak będę to powtarzać w nieskończoność - ilość nie przekłada się na przysłowiową jakość. Przytoczę tu takie kwiatki jak pewien "gościu" odwzorowujący samotnie Rewolucję Francuską. Ów jegomość paradujący słodko po obozie rekonstruktorów i gier bitewnych przechadzał się tu i tam z szabelką w jednej rączce oraz uwaga - rekwizytem "ściętej głowy" w drugiej... Żenada!!! I od razu nasuwa się pytanie co autor miał na myśli kiedy paradował z takim "kikutem" między rodzinami z dziećmi...Summa summarum dnia I aura była na tyle denerwująca, że drugiego dnia zniechęceni i częściowo przeziębieni po wieczornej "integracji" odpuściliśmy drugi dzień Konwentu by szykować siły na...
Panzer Vorwarts !!! |
Właśnie ! Teraz pora na drugi wątek dzisiejszych porcji newsów. 2 VI 2013 odbył się III pokaz gry Battlegroup Kursk w sklepie Rivendell w Warszawie. Jest to ostatni pokaz z serii Kursk. Zagraliśmy na dużym stole wymiaru 120x360 cm. Był to scenariusz typu atak-obrona z atakiem pancernych sił rosyjskich na pozycje niemieckie we wsi Michailovka. Następne pokazy postaramy się przenieść na pola Normandii 1944 roku wedle zasad suplementu Battlegroup Overlord!!! Niedługo na naszym blogu pojawi się obszerna, fabularyzowana AAR-ka z rozgrywki. Tymczasem krótka foto - zajawka nadchodzącego materiału. Oto foteczki:
Linia obrony niemieckiej we wsi Michailovka... |
Tanki wperiod ! |
Pozdrawiam !
Very cool! Gaming in the field - with all the real stuff outside! Best, Dean
OdpowiedzUsuńHehe, pamiętam jak Wasze okrzyki po trafieniu tygryska oderwały mnie od posiłku :) A co do refleksji na temat Grenadiera - zapomnieliście dodać że w miejscu gdzie rok temu można było kupić książki, w tym roku sprzedawano plastikowe pistolety. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiestety Grenadier upada. Za to grało się przyjemnie, choć w przyszłym roku trzeba wcześniej zająć się organizacją miejsca pod dachem, by znów po kostki nie grzęznąć w błocie. Tak czy tak miło było wybrać się do stolicy by z Wami pograć Chłopaki! :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ludzi przyciąga festyn, a organizatorom Grenadiera zależy na przyciągnięciu ludzi.
OdpowiedzUsuńAle wydaje mi się, że my też popełniamy błąd, nastawiając się na grę między sobą. Skoro to konwent, to lepiej byłoby robić pokazy z udziałem publiki. Może nawet jakieś specjalne scenariusze na styl zachodni? W tym roku podjęli się tego tylko Xardas i Filip pokazujący Wrzesień '39.
Choć obawiam się, że dorośli czują się za dorośli na takie zabawy, a nikt z nas nie chce zostać z bandą dzieciaków.
Jakby znalazła się jakaś większa grupa chętnych, to można by pogadać z Domem Kultury Rakowiec, który we wrześniu organizuje konkurs malarski Hussar - co prawda impreza bardziej fantastyczna, ale dotychczas brakowało tam grania (pomijając sklep prezentujący znane do wyrzygu GW).
Ja nadal upierać się będę, że "konwent gier strategicznych" jak sama nazwa wskazuje powinien być w formule jaka obowiązywała jeszcze w 2006 roku, kiedy Grenadier odbywał się na Smolnej i tematem wiodącym były rzeczywiście GRY bitewne planszowe i figurkowe. Boli mnie bardzo, że Organizatorom ostatnimi czasy zależy tylko i wyłącznie na przyciąganiu ludzi i frekwencji kosztem jakości... Co przemawia za formułą pod dachem? Przede wszystkim to, iż pod dachem w ludzkich warunkach nie zachorujesz/przeziębisz się jak w tym roku na "polu ryżowym" Cytadela. Ale nie o deszcz mi tylko chodzi - tylko również o wiatr i najgorętsze Słońce, które rok temu potopiło 15 luf w Shermanach z zasobów Pracowni...
OdpowiedzUsuńFormuła zamkniętego lokalu jest lepsza nie tylko z komfortów atmosferycznych. Więcej osób przewija się wtedy "z branży" a nie z "przypadku" jak celnie pointował kolega foliescu - nie tylko po kupno plastikowego karabinu dla bachora... W Niepołomicach na Polach Chwały nie odczuwam tego problemu, bo więcej toczę rozmów "branżowych" z kolegami po fachu z innych środowisk i kół zainteresowań, aniżeli zagadywania niedzielnych laików w stylu - "taki stary chłop a figurkami się bawi"...
Odnośnie pokazów i demonstracji w formie interaktywnej. Rok temu chłopaki prezentowali i tłumaczyli zasady Operation Squad WW2 częściowo w formule otwartej. W "podziękowaniu" za pokaz jakiś gówniarz po prostu ukradł figurkę spadochroniarza niemieckiego jednego z graczy (metalową, w skali 28mm, całkiem ładnie pomalowaną) wykorzystując chwilę nieuwagi... Jeśli pokazy to tylko dla kogoś kto potencjalnie będzie moim przyszłym graczem, kolegą z którym się umówię na partyjkę. Nie jestem zainteresowany rolą opiekuna bandy dzieci wychowywanych "metodą bezstresową" (na zasadzie jak chcesz to sobie dotykaj wszystko) i patrzeć czy mi figurki/pojazdy oraz makiety nie znikają w kieszeniach tej hałastry. A takie środowisko niestety przewija się przez ostatnie dwa lata po Grenadierze w zdecydowanej większości.
Również chciałem podziękować chłopakom za zabawę grenadierową i integracyjną oraz za gościnę (dzięki Bartek!). Pogoda w tym roku niestety nie dopisała i raczej zniechęcała do wszystkiego. Co prawda spotkałem kogo chciałem spotkać więc jestem częściowo zadowolony, ale mogło być o niebo lepiej.
OdpowiedzUsuńCo do argumentów qb to ma on sporo racji. Nie będę dorzucał tutaj swoich trzech groszy i się wysmętniał powiem jednak, że faktycznie Pola Chwały stają się imprezą znacznie lepszą. Wystarczy samo rozlokowanie - wargaming/plansze w budynku, reko na hipodromie. Na grenadierze wszystko jest w zasadzie na powietrzu i w końcu taki stan rzeczy zemścił się na organizatorach. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej zamiast utrzymującej się tendencji zniżkowej.
Pozdrawiam
Thomas