środa, 19 marca 2014

Aerograf - podstawowe BHP

Witam serdecznie. Po ostatnim artykule nabrałem chęci na pomalowanie moich zapomnianych T-70, które pokryte podkładem czekały dobre pół roku. Najwyraźniej farba dobrze wyschła i można zacząć myśleć o kolorze właściwym. O ile w poprzednim moim poście napisałem z czego składa się cały warsztat, o tyle chciałbym teraz opisać jak to wygląda w praktyce. Założenia są następujące: kadłuby, wieże i mały właz maluję na jeden kolor farbą Vallejo Model Color "Reflective Green", gąsienice cieniuję Agama Acrylic "Rust". W prawdzie to moje T-34 i Su-152 pomalowałem inną farbą, ale nabrałem subiektywnego odczucia, że farba ta gryzie się z płynami do kalek, a z Vallejo nigdy nie miałem takich opcji.
Zaczynając od początku, jak chcemy malować, to musimy mieć gdzie. Biurko i ścianę należy zabezpieczyć przed przypadkowym pomalowaniem. Wiem, że niektórzy robią to czyściej, ale ja osobiście mam rozbabraną robotę przez kilka dni, czasem szukam weny ma maskowanie, czasem zwyczajnie czekam na światło dzienne.
Bardzo przydatnym obrusem jest foliowy worek na śmieci. Lepiej aby był innego koloru niż czarny, bo często czarne śmierdzą pochodnymi ropy czy innymi pastami do butów. Mi akurat wystarcza 60-cio litrowy.
Nożyczkami ucinamy dół worka powyżej zgrzewu i jedną z krawędzi. Pamiętajmy aby nie ucinać kilku na raz.
Po rozwinięciu otrzymujemy tani i estetyczny jednorazowy obrusik na nasze eksperymenty malarskie. Ja dodatkowo zawinąłem i przykleiłem końcówki papierowym plastrem. To pozwala uniknąć pochlapania ściany i wylania się np. wody za biurko.
Na takim podkładzie możemy rozłożyć wszystkie niezbędne nam sprzęty. Dobrze jest mieć kartkę białego papieru, aby sprawdzić czy farba leci, a jeśli tak, to czy nie jest za rzadka.
Odnośnie trzymania elementów do malowania można to robić w dłoni lub na stelażu np. przyklejone do kredki lub wykałaczki. Dobrze rozrobiona farba naniesiona z wyczuciem wysycha błyskawicznie i raczej nie ma mowy o rozmazaniu, ale nie zawsze teoria pokrywa się z praktyką. Jeśli chcemy pomalować bardzo małe elementy przytwierdzenie ich do czegoś jest konieczne inaczej zostaną one zdmuchnięte, nawet z pomiędzy palców. Najmniejszy element jaki warto trzymać w dłoni według mnie to wieżyczka do T-70.
Zaczynamy mieszać farby. Z doświadczenia wiem, że farby Vallejo są dość gęste, należy je rozcieńczać w stosunku od 40/60 (40% woda, 60% farba) do 50/50, plus 1-2 krople opóźniacza.
Zabezpieczcie sobie większą ilość wody. Ja mam dwa pojemniczki na wodę, jeden jest do mycia np. mieszadełka, a z drugiego pobieramy czystą wodę.
 Po około minucie mieszania (farba dość gęsta i chyba leciwa) pobieramy farbę...
 ... możliwie do ostatniej kropli...
... i wlewamy powolutku do pojemniczka aerografu. Malowanie zaczynamy od delikatnego punktowania na kartkę papieru. Dopiero wtedy wiemy, czy farba jest gęsta, czy rzadka i... czy w ogóle leci.
Niestety w moim przypadku okazało się, że występują pewne komplikacje. Po naciśnięciu spustu farba leciała przez chwilką, a potem już nie. Tylko ruch w tą i z powrotem dawał jakieś efekty. Jest to sygnał, że farba jest zbyt gęsta. W moim przypadku nawet rozcieńczenie kilkoma kroplami wody nie przyniosło efektu. Nie chcąc zmarnować farby natryskiwałem porcjami małe placki koloru kawałek po kawałku.
W ten oto sposób zużyłem około 25 kropel mieszanki. Pomny pomyłki postanowiłem następną dawkę rozrzedzić w stosunku 50/50. Ale najpierw czyszczenie aerografu. Najpierw czyścimy pojemniczek i wlewamy Cleanluxa (dla wygody przelałem sobie go do pojemniczka po spirytusie salicylowym, ma fajny aplikator), a następnie "malujemy" nim chusteczkę/papier toaletowy, bądź czyścimy go w specjalnym zbiorniczku z filtrem. Uwaga! Cleanlux pachnie specyficznie i zostawia charakterystyczną mgiełkę, jakby pył. Podczas czyszczenia należy najlepiej otworzyć okno. Ja użyłem samoróbki ze starym filtrem od maski gazowej a i tak troszkę się pyliło. Czy tak czy siak, papieru idzie podczas tych operacji sporo.
Zrobiwszy nową mieszankę w mniejszej ilości, bo pozostały tylko wieżyczki i pojedyncze elementy do poprawienia zacząłem malować dalej. Wieżyczki zwykle maluję trzymając je za lufy. Dopiero pod koniec maluję same końcówki luf.
I tym razem ledwo zakończyłem procedurę. Znów zbyt gęsta mieszanka. Coś mi w tym wszystkim nie grało i postanowiłem przeczyścić aerograf dokładnie. Rozebrałem go na części pierwsze i znalazłem winowajcę. O ile rozcieńczenie mieszanki było dobrym pomysłem, to moja nieuwaga wcześniej zniweczyła moje poczyna. Przy poprzednim rozbieraniu nie dokręciłem kilku części, efektem czego farba dostawała powietrza wcześniej i skawalała się przed dyszą. Również stara farba okazała się marnym pomysłem. Po wyczyszczeniu i dokręceniu pocieniowałem gąsienice rdzą w rzadkim roztworze. Działo idealnie.
Reasumując aerograf jest bardzo wymagającym narzędziem, ale jeśli będziemy o niego dbać, odpłaci nam świetnymi efektami pracy. Warto przestrzegać czystości i mieć zwyczajnie gdzie położyć potrzebne nam komponenty. Najgorsze co można zrobić to odłożyć brudny aerograf na kilkanaście minut na stojak. Zawsze starajcie ułatwić sobie pracę. Powodzenia.

P.S. Czyszczenie aerografu...

Tak to wygląda:





Tak widzi to moja rodzina: 




Tak ja to widzę:




4 komentarze:

  1. Za końcówkę dożywotnie propsy ;)) Świetny tutorial, naprawdę! Z przyjemnością przeczytałem i na pewno w przyszłości Twoje porady mi się przydadzą.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. O moje zdjęcie rozłożonego Paasche VJR, a to znaczy że przeglądałeś moją recenzję :).
    Co do podstaw BHP, szkoda że nie przedstawiłeś najprostszego rozwiązania stosowanego do opróżniania / czyszczenia aerografu - butelki PET z dodatkowym otworkiem napełnionej np. papierem toaletowym lub ręcznikiem kuchennym. Dość łatwo na takie proste, ale bardzo skuteczne rozwiązanie trafić w internecie. Czy zauważyłeś jakiś negatywny wpływ cleanluxa na farby akrylowe (rozumiem, że po czyszczeniu Cleanlux'em aerograf przepłukujesz jeszcze wodą, ale moje pytanie brzmi, czy wystarczy raz, czy jednak się on sporo pieni i trzeba to zrobić kilka razy).
    PS. popraw sobie procenty bo nie sumuje Ci się do 100%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Procenty poprawione. Masz rację, powinienem napisać, że po Cleanluxie idzie woda i to zawsze! Zwykle rozpuszczalnika leję jakieś 1/5 - 1/4 pojemniczka, ale wody to 1/2 i więcej. Co do wpływu Cleanluxa na farbki to nie zauważyłem niczego niepokojącego. Sam w sobie jest on dość perfidny, ale po rozwodnieniu według mnie traci swe właściwości prawie w 100%. Domowy pojemniczek do czyszczenia to żaden problem, problemem jest mgiełka oparów rozpuszczalnika. Zwykłe papierowe ręczniki i chusteczki tego nie załatwią. Eksperymentuję z pochłaniaczem maski gazowej, ale świta mi pomysł filtru wodnego, jak w sziszy.

      Usuń
    2. Z tym cleanlux'em to chodziło mi o to czy, tam nie ma jakichś detergentów, które mogłyby być trudne do wypłukania wodą, ale teraz sprawdziłem w karcie charakterystyki i 3 z 4 jego składników to alkohole, więc faktycznie jedno przepłukanie wodą powinno wystarczyć. Poniżej skład:
      2-propanol 5% - 15% F; R 11Xi; R 36, R 67
      kumenosulfonian sodu <5% Xi; R 36
      2-(2-butoksyetoksy)-etanol <5% Xi; R 36
      2-propyloheksanol etoksyowany (5EO) <5% Xi; R 41
      Jedyne zagrożenie przy wdychaniu to nudności i zawroty głowy (opary alkoholu nie są jakoś specjalnie szkodliwe). Tak więc nie jest to typowy "rozpuszczalnik" w sensie ropopochodności. A to o czym piszesz, to ja bym jednak rozróżnił mgiełkę od oparów - mgiełka to drobinki cieczy unoszące się w powietrzu, a opary to gazy. Ale prawda jest taka, że mgiełka alkoholowa szybko odparowuje. W każdym razie butelka PET z papierem / ręcznikiem mgiełkę wyłapuje bardzo dobrze. Problem z oparami to jest gdy się maluje emaliami, wtedy polecam jednak maskę z pochłaniaczami np. firmy 3M - działa rewelacyjnie.

      Usuń